Koreańskie kosmetyki z dobrym składem iUNIK. Serum beta-glucan i olejek do demakijażu - recenzje/opinie

Koreańskie kosmetyki cały czas są bardzo popularne w Polsce, a grono fanów stale rośnie. Wśród koreańskich marek coraz więcej jest takich, które oferują starannie dobrane składy, pełne ciekawych substancji aktywnych, antyoksydantów i nawilżających. Coraz więcej jest też kosmetyków czy całych serii produktów właściwie naturalnych! Jakiś czas temu odkryłam markę iUNIK, która przekonała mnie właśnie składami. Wszystkie kosmetyki świetnie sprawdzają się w swojej roli, spełniają obietnice producenta, a serum Beta Glucan jest moim hitem 2019 roku!



iUNIK, Beta Glucan Power Moisture Serum, Nawilżające serum do twarzy z beta glukanem


Beta Glucan w serum pochodzi z drożdży i jest substancją silnie nawilżającą skórę oraz chroniącą ją przed przesuszaniem. Podobnie jak kwas hialuronowy, beta-glukan jest składnikiem zapobiegającym utracie naturalnej wilgoci skóry, ale o 20% silniejszym. Dodatkowo beta glukan wygładza, pomaga w walce ze zmarszczkami oraz posiada zdolność wzmacniania bariery ochronnej skóry, dlatego jest polecany w pielęgnacji skóry dojrzałej lub z oznakami starzenia. Stymuluje też syntezę kolagenu, zmniejsza drobne linie mimiczne i zmarszczki. Działa gojąco i łagodząco, dlatego jest cennym elementem pielęgnacji skóry wrażliwej, podrażnionej, suchej. Szczególnie cenny dla osób, które nie mogą stosować takich składników przeciwzmarszczkowych jak retinol lub kwasy złuszczające (AHA, BHA), a które potrzebują w pielęgnacji składnika ujędrniającego i zwiększającego produkcję kolagenu i elastyny w skórze. Z kolei właściwości przeciwzapalne i przyspieszające gojenie ranek sprawiają, że beta glukan jest idealnym składnikiem kuracji dla skór trądzikowych, łatwo się zanieczyszczających, tłustych. Polecany też po opalaniu, ponieważ przyspiesza odbudowę skóry, łagodzi zaczerwienienia i jest antyoksydantem.


Serum z beta glukanem marki iUNIK - opinie

przeznaczone jest dosłownie do każdego rodzaju cery. Kosztuje ok. 80 - 99,99 zł/50 ml i jest kosmicznie wydajne (istnieje też wersja 15 ml). Kartonik skrywa szklaną, przezroczystą buteleczkę z pipetą, co sprawia, że nabieranie produktu jest szybkie, precyzyjne i higieniczne. Nawilżające serum iUNIK konsystencją przypomina dość gęsty żel, całkowicie przezroczysty. Posiada ledwo wyczuwalny zapach fermentowanych winogron (przynajmniej tak mi się kojarzy). Nie przeszkadza mi to, bo jest naprawdę delikatny, można się do niego szybko przyzwyczaić i nie utrzymuje się długo na skórze. Serum nakładam na oczyszczoną skórę zwilżoną hydrolatem i lekko wklepuję. Jeśli nałożymy za dużo produktu może się lekko lepić, ale szybko da się "wyczuć" odpowiednią ilość. Warto beta glukan wklepywać też w okolice oczu oraz szyję - tam, gdzie szybciej powstają zmarszczki. Na serum nakładam jeszcze krem. Beta glukan nie podrażnia, nie "zapycha", jest silnym, żelowym humektantem. 

  • Beta glukan z drożdży jest bardzo podobny w działaniu do kwasu hialuronowego, tylko jest silniej nawilżający i szybciej działa! Łagodzi podrażnienia, redukuje zaczerwienienia, podobno nawet przebarwienia (nie jestem w stanie tego osobiście sprawdzić, ponieważ przebarwień nie mam).

Obecnie stosuję beta glukan od dwóch miesięcy praktycznie codziennie, najczęściej rano i wieczorem lub tylko wieczorem. Moja skóra w ekstremalnie szybkim czasie, bo już po niecałych trzech tygodniach zyskała na nawilżeniu. Skóra jest mięciutka, gładka, miła w dotyku i to na dłużej niż do zmycia kremu. O suchych skórkach mogę zapomnieć - i to pomimo jesieni, a więc ciągłych zmian temperatur (rano już bywało nawet -1, a w pomieszczeniach 22-25!). Ale to, co mnie zaskoczyło najbardziej i jednocześnie najmilej - beta glukan rozjaśnia zaczerwienienia! Moje "naturalnie" zaróżowione policzki i pierwsze oznaki pękniętych naczynek wyraźnie zbladły, rozjaśniły się i znikają! Skóra jest zdrowo rozświetlona, nawilżona, jędrna i gładka. Cudo!


Skład: Serum zawiera 98% czystego beta-glukanu z drożdży w towarzystwie Sodium PCA (składnik naturalnego czynnika nawilżającego NMF, nawilża i uelastycznia warstwę rogową naskórka, posiada zdolność penetrowania w głąb naskórka, zapobiegając wysuszeniu skóry). Obie substancje dopuszczone są do stosowania w kosmetykach naturalnych, a to już cały skład.


iUNIK, Olejek do demakijażu z emulgatorem, Calendula Complete Cleansing Oil


Koreańskie olejki do demakijażu są naprawdę dobre - kto miał choć raz, ten wie o co chodzi. Wyróżnia je przede wszystkim konsystencja. Mimo, ze nadal jest to olejek to o wiele lżejszy i dużo łatwiej spłukiwalny. Dzięki zawartości emulgatora olejek rozpuszcza i usuwa ze skóry wszystkie zanieczyszczenia jak makijaż, sebum, całodniowy brud. Głęboko oczyszcza pory "wyciągając" z nich więcej niż sam żel czy pianka. U mnie olejek jest pierwszym krokiem dwuetapowego oczyszczania, natomiast spokojnie można go też stosować solo.

Olejek hydrofilowy z emulgatorem do demakijażu iUNIK - opinie koreańskich kosmetyków 

posiada wodnistą konsystencję, żółtawe zabarwienie i bardzo delikatny, bliżej nieokreślony zapach. Nie zawiera kompozycji zapachowej ani barwników! 2-3 pompki wystarczą do umycia twarzy wraz z szyją, więc wydajność jest świetna! Kosztuje ok. 85 zł/200 ml, a w ciągu 2 m-cy codziennego używania ubyło ledwo 1/3 opakowania. Wynika z tego, że butelka wystarczy na ok. pół roku codziennego stosowania raz dziennie (PAO 12 m-cy). Olejek w połączeniu z wodą tworzy mleczno białą emulsję, która gładko sunie po skórze umożliwiając dokładny masaż. Myję nim także oczy, ponieważ nie szczypie i nie powoduje zamglenia (na pewno wiecie o co chodzi). Olejek świetnie zmywa makijaż, także wodoodporny eyeliner, bazę pod cienie NYX'a, tusz, podkład (u mnie minerały), matowe pomadki - wszystko. Pozostawia skórę czystą, nietłustą, ale z lekko wyczuwalną satynową powłoczką, dlatego w kolejnym etapie używam pianki. Nie spowodował żadnego podrażnienia, nie "zapycha" też skóry, a przypomnę, że jestem posiadaczką cery tłustej.

Skład (zdjęcie wyżej, po prawej): Mieszanka olei (słonecznikowy, rzepakowy, jojoba, makadamia, olej z kwiatu jagodlinu wonnego) uzupełniona o ekstrakt z nagietka oraz dwa emulgatory.


iUNIK, Łagodna pianka do mycia twarzy, Centella Bubble Cleansing Foam


Mój obecnie ostatni etap wieczornego oczyszczania twarzy (nie licząc toniku) to delikatna, puszysta pianka o lekko słodkim, ziołowym zapachu również marki iUNIK. Plastikowa butelka z pompką skrywa 150 ml płynu i kosztuje ok. 70 zł. Wydajność jest jeszcze lepsza niż olejku - w dwa miesiące zużyłam niecałe 1/4 opakowania! PAO 12 m-cy.

Pianka do mycia twarzy iUNIK - recenzja

jest puszysta, choć po wydobyciu potrafi się lekko rozlewać, nie jest bardzo sztywna. Sprawia to, że konsystencja jest miękka i przyjemna dla skóry - łatwo się nią masuje twarz, a bąbelki wcale szybko nie pękają. Pianki można też spokojnie używać solo np. rankiem, ponieważ dobrze myje skórę. Pozostawia lekkie uczucie ściągnięcia, ale nie na tyle silne, aby było nieprzyjemne, raczej kojarzy się z dobrze oczyszczoną skórą. Pianka zastosowana po olejku do demakijażu iUNIK doskonale i szybko domywa wspomniane uczucie satynowej warstwy. Użyta solo np. rano pomaga dokładnie pozbyć się resztek wieczornej pielęgnacji oraz kurzu i sebum wyprodukowanego przez noc.  Myję nią też oczy - nie powoduje pieczenia czy swędzenia. Łatwo się zmywa.

  • Pianka świetnie się sprawdzi do łagodnego, ale skutecznego oczyszczania skóry tłustej, zanieczyszczonej, problematycznej, ale i wrażliwej czy z pierwszymi oznakami starzenia.

recenzja pianka iunik misun

Skład pianki iUNIK (szczegóły na zdjęciu poniżej): 69% składu stanowi hydrolat z wąkrotki azjatyckiej (bardzo cennej rośliny, znanej m.in z właściwości łagodzących, oczyszczających i wygładzających skórę), następnie znajdziemy tu m.in. kilka detergentów (substancji myjących), hydrolat z drzewa herbacianego (wspomaga właściwości oczyszczające i działa przeciwzapalnie), kilka roślinnych ekstraktów i łagodzącą alantoinę.


Kosmetyki pochodzą ze sklepu Misun.pl, który oferuje wysyłkę z Polski oryginalnych kosmetyków koreańskich marek takich jak: iUNIK, CORX, Benton, Klairs, Missha i jeszcze kilku innych. Sklep umieszcza składy INCI przy opisie kosmetyku, co ogromnie mi się podoba i jest wielkim plusem, ponieważ ułatwia dobór odpowiedniego produktu. Dodatkowo czas oczekiwania na wysyłkę jest krótki, a paczki są dobrze zabezpieczone przed uszkodzeniem, a w gratisie dostajemy próbki. Misun.pl poprosił mnie o recenzję powyższych kosmetyków.


Lubicie dwuetapowe oczyszczanie skóry? Słyszeliście już wcześniej o wspaniałych właściwościach beta glukanu? Używacie kosmetyków koreańskich?

Lass Naturals, Naturalny peeling do twarzy oraz żel aloesowy ze złotem

W listopadzie miałam przyjemność odwiedzić pierwszy stacjonarny sklep z kosmetykami naturalnymi Helfy w Warszawie. Bardzo lubię internetowe drogerie głównie ze względu na szeroki wybór produktów oraz łatwość porównania cen, jednak są rzeczy, których mi tam brakuje. To możliwość dotknięcia kosmetyku, zobaczenia go na żywo oraz sprawdzenia testera. Nie wyobrażam sobie także kupować całkiem w ciemno nowego zapachu perfum - muszę powąchać czy mi odpowiada, ponieważ opisy bywają bardzo mylące i subiektywne. Dlatego nowy sklep w Warszawie, w którym mogę kupić wiele naturalnych kosmetyków i środków czystości szalenie mnie cieszy. Dzisiaj chciałabym podzielić się opinią o peelingu do twarzy oraz żelu aloesowym indyjskiej marki Lass Naturals, które pierwszy raz widziałam właśnie w Helfy. Może produkty mają małe zgrzyty w składzie, ale mimo to jestem z nich bardzo zadowolona i kupię je ponownie.



kosmetyki-naturalne-lass

Marka Lass Naturals to kosmetyki oparte na wyciągach roślinnych, a peeling oraz żel aloesowy na pierwszym miejscu w INCI mają wodę różaną zamiast zwykłej. Zgodne z założeniami ajurwedy (medycyny indyjskiej) produkty mają za zadanie maksymalnie wykorzystać działanie roślinnych i ziołowych składników oraz przynieść jak najwięcej korzyści dla skóry. Działają kojąco, nawilżająco i poprawiają kondycję skóry. Niektóre produkty zawierają naturalne olejki eteryczne, które dodatkowo relaksują i uspokajają umysł.

kosmetyki-prosto-z-indii

Skład peelingu do twarzy Lass: woda różana (koi podrażnienia, wzmacnia cerę, szczególnie naczynkową, dostarcza cennych substancji), olej sojowy (emolient), Lanette O (certyfikowany regulator lepkości, stabilizator emulsji, inaczej alkohol cetylostearylowy, bezpieczny), Sabowax SB (mieszanina alkoholu cetearylowego, stearynianu glicerolu i kwasów tłuszczowych, tworzy emulsje z połyskiem), zmielone łupiny orzecha włoskiego (drobinki peelingujące i masujące skórę), roślinna gliceryna (humektant, nawilża), aloes (uelastycznia, nawilża, koi podrażnienia, przyspiesza gojenie), miód leśny (głęboko odżywia skórę, dostarcza jej wiele cennych substancji, nawilża), ekstrakt z papai (zawiera enzym rozluźniający martwy naskórek, używany w peelingach enzymatycznych, dodatkowo nawilża i lekko wybiela), olej z kiełków pszenicy (bogaty w wit. E zwaną witaminą młodości, uelastycznia i chroni skórę), IPM (Isopropyl Myristate; dopuszczony do używania w kosmetykach naturalnych emolient, jednak oprócz zmiękczania skóry może powodować zatykanie porów, choć tutaj jest go niewiele; poprawia także konsystencję produktu), naturalna witamina E (dodatkowo zapobiega jełczeniu olei), Zemea (Propanediol, glikol roślinny; nawilża, stabilizuje konsystencję), 2-Phenoxyethanol (popularny konserwant, nie jest naturalny, niezalecany kobietom w ciąży i dzieciom, według mnie nie powinno go tu być).

Co ciekawe na stronie Helfy oraz innych sklepów widnieje zupełnie inny konserwant (bezpieczny Potassium Sorbate) niż na moim egzemplarzu. Mam nadzieję, że producent zastąpił potencjalnie niebezpieczny składnik lepszym i obecny skład jest w pełni OK. Przekonam się, gdy kupię kolejne opakowanie :) Nie ma też roślinnego glikolu oraz ewentualnie zapychającego IPM.

peeling-morelowy-sklad
Peeling z pestek orzecha włoskiego Lass ma postać perłowego kremu, w którym zanurzone są dość ostre, choć niewielkie drobinki. Jest to peeling mechaniczny, więc działanie złuszczające martwy naskórek uzyskamy masując twarz. Możemy stopniować moc kosmetyku poprzez dobranie do własnych potrzeb odpowiedniej siły nacisku lub poprzez stosowanie go na suchą (będzie dużo mocniejszy) lub na wilgotną skórę (delikatniejszy). Peeling przyjemnie, trochę ziołowo i egzotycznie pachnie. Wymaga dokładnego spłukania, ponieważ aż za dobrze trzyma się skóry. Dzięki zawartości ekstraktu z papai można wzmocnić jego działanie enzymatyczne pozostawiając go na skórze na 5-10 minut, a dopiero potem zmywając. Peeling pozostawia skórę gładką, miękką w dotyku i oczyszczoną. Nie zapchał mnie ani nie podrażnił. Kosztuje ok. 19zł/100g i jest bardzo wydajny. Miękka tubka z korkiem na klik jest wygodna w użytkowaniu, choć przy korku produkt trochę nieestetycznie przysycha.

jak-uzywac-zelu-aloesowego

Skład żelu aloesowego z płatkami złota Lass: woda różana (koi podrażnienia, wzmacnia cerę, szczególnie polecany do naczynkowej, dostarcza cennych substancji, nadaje wspaniałego zapachu), sok z aloesu (głęboko nawilża, regeneruje podrażnienia, koi, poprawia elastyczność skóry), Gel Base (jestem bardzo ciekawa co to jest konkretnie, prawdopodobnie woda z zagęstnikami), naturalna witamina E (zwana witaminą młodości, uelastycznia i chroni skórę, jest antyoksydantem), 2-Phenoxyethanol (popularny konserwant, nie jest naturalny, niezalecany kobietom w ciąży i dzieciom, według mnie nie powinno go tu być), Gold Leaf (listki złota, stymulują regenerację naskórka, pomaga walczyć z wolnymi rodnikami, działa antybakteryjnie i przeciwzapalnie).

Ponownie nie podoba mi się zawartość Phenoxyethanolu, wolałabym bezpieczniejszy konserwant, tym bardziej, że przez swoją popularność można go znaleźć w co drugim kosmetyku.

zel-aloesowy-ze-zlotem-sklad

Żel aloesowy dzięki bazie z wody różanej obłędnie i uwodzicielsko pachnie! Połączenie świeżej róży i aloesu jest delikatne, ale i wyraziste, przez co zdecydowanie umila aplikację produktu. Można się w nim zakochać! Sam żel jest gęstawy, nie spływa z dłoni, przezroczysty, może delikatnie mętny, gdzieniegdzie widać pojedyncze płatki złota w raczej niewielkiej ilości.


dzialanie-peelingu-z-pestek-moreli

Aloes bardzo lubię i na stałe wpisał się w moją pielęgnację. Używałam do tej pory głównie koreańskich marek (Holika Holika, Mizon), ale teraz szukam czegoś z lepszym składem. Żel aloesowy zawsze nakładam na lekko zwilżoną skórę, najczęściej hydrolatem lub mgiełką diy, delikatnie wklepuję - uwielbiam to uczucie lekkiego chłodku i natychmiastowego ukojenia. Zanim jeszcze dobrze wyschnie i zdąży ściągnąć nieprzyjemnie skórę nakładam emolient np. kilka kropel oleju jojoba, konopnego lub z pestek śliwki, malin, truskawki (idealne dla tłustej lub mieszanej cery!) lub krem na noc. Aloesu najczęściej używam właśnie na noc jako jeden z etapów wieczornej pielęgnacji, choć zdarza mi się użyć go sporadycznie na dzień pod lekki krem, szczególnie gdy moja cera potrzebuje dodatkowego nawodnienia. Żel aloesowy przy zachowaniu powyższych zasad doskonale nawilża, koi, przyspiesza gojenie ranek, zadrapań czy wyprysków, przy czym zupełnie nie zapycha, nie tłuści i nie podrażnia (nie jestem uczulona na aloes). Lubię go używać również do nawilżania włosów (wcieram w lekko wilgotne włosy, a na niego nakładam emolientową maskę lub olej, mój ulubiony do cienkich włosów to olej z pestek moreli). Idealnie się spisuje po opalaniu lub goleniu, ponieważ przyspiesza regenerację skóry. Wspaniały zapach tego kosmetyku Lass sprawia, że obecnie jest to mój absolutnie ulubiony żel aloesowy, do tego bardzo wydajny. Z pewnością kupię jeszcze niejedną tubkę za 20zł/100g. Opakowanie jest miękkie, półprzezroczyste i zaopatrzone w korek na klik - wygodnie i praktycznie.


helfy-co-warto-kupic

Znacie kosmetyki Lass Naturals? Jakie są Wasze ulubione żele aloesowe lub peelingi do twarzy? Podzielcie się w komentarzu swoimi doświadczeniami :)

Mizon, Aloesowy żel 90% czyli jak nawilżyć i ukoić skórę

Aloes towarzyszy mi od dawna, choć nie zawsze w formie żelowego kosmetyku. Od dzieciństwa lubię trochę odstraszający wygląd tej rośliny, w późniejszych latach polubiłam także jej smak oraz zapach, a w ostatnich namiętnie szukałam ekstraktu lub soku w kosmetykach. Dlaczego? Ponieważ aloes - o ile nie jesteśmy na niego uczuleni - to wielofunkcyjny kosmetyk, który dobrze nawilża i pielęgnuje cerę, a także łagodzi skutki ukąszeń lub poparzeń. To taki kosmetyk do zadań specjalnych, ale także do codziennej pielęgnacji, gdy cera staje się przesuszona lub podrażniona. Najlepiej jeśli w kosmetyku jest go maksymalnie dużo, tak jak w produkcie Mizona, gdzie 90% składu to właśnie aloes.



Mizon, Aloe 90 Soothing Gel, Żel aloesowy 90%

Żel o zawartości 90% soku aloesowego pochodzącego z roślin czystej wyspy Jeju. Głęboko nawilża dzięki dodatkowi kwasu hialuronowego. Zawiera składniki łagodzące, jak alantoina oraz ekstrakty z portulaki, irysa i piwonii. Starannie skomponowany kompleks roślinny w postaci ekstraktów z szarotki, maliny, konwalii i lilii chroni skórę przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi. Betaglukan wpływa na poprawę elastyczności skóry.


Żel Mizona kupimy w zielonym kartoniku, który powinien być zabezpieczony naklejką z hologramem. Kosztuje ok. 30-35 zł/50 ml i obecnie jest łatwo dostępny przez internet. Kupując produkt u polskiego dystrybutora na opakowaniu powinna widnieć naklejka z informacjami w języku polskim.


Skład: woda i ekstrakt z aloesu, które razem powinny tworzyć 90% bazy w postaci żelu aloesowego. Następnie mamy glicerynę, która też nawilża oraz składniki konsystencjotwórcze, konserwanty i składniki aktywne np. kwas hialuronowy, alantoina, panthenol, betaglukan oraz ekstrakty z portulaki, irysa i piwonii, szarotki, maliny, konwalii, lilii. Jednak nie oszukujmy się - główną rolę gra tu aloes, reszta jest w śladowych, minimalnych ilościach.


W kartoniku znajdziemy zgrabną, zieloną tubkę z zakręcanym korkiem. Tak jak Azjaci lubią, pod korkiem znajduje się dodatkowe zabezpieczenie w postaci sreberka, dzięki któremu wiemy, że produkt jest świeży, przez nikogo wcześniej nieotwierany.


Otworek tubki jest idealnej szerokości, z łatwością wydobywa dokładnie taką ilość żelu, jakiej potrzebujemy. Miękka tubka pozwala wycisnąć wszystko do samego końca - sprawdziłam, praktycznie wykończyłam już mój żel i nie ma z tym problemów. W razie potrzeby możemy opakowanie także rozciąć, szkoda w końcu marnować taki produkt :)


Aloesowy żel Mizon jest bardzo lekki i delikatny. Kosmetyk jest przezroczysty, średnio gęsty, nie spływa ze skóry i delikatnie pachnie, choć nie do końca naturalnie. Szybko się wchłania nie pozostawiając lepiącej czy tłustej powłoczki, ale trzeba pamiętać, aby nakładać go tylko na wilgotną skórę - wtedy nie ściągnie nieprzyjemnie porów i nie da uczucia "suchości". Ja wklepuję go zaraz po hydrolacie lub esencji Bielendy, czasem po tonerze Klairs - w zależności od potrzeb skóry. W lecie często używałam go na dzień, także pod makijaż, pod który równie świetnie się nadaje. Na dobrze nawilżonej skórze każdy podkład czy krem bb wygląda idealnie. Na obecne temperatury jest już zbyt delikatny, teraz stawiam na coś bardziej emolientowego i chroniącego przed zimnem, natomiast żelu używam codziennie na noc jako jeden z etapów pielęgnacji (pod serum lub olej). Uwielbiają go również moje włosy, choć nałożyłam go jedynie kilka razy, ponieważ mi szkoda :)
Żel wyraźnie nawilża i napina skórę, koi wszelkie podrażnienia i wypryski. Zatrzymuje wilgoć w skórze, nie pozwalając jej odparować - jeśli odpowiednio go użyjemy. Stosowany regularnie pozytywnie wpływa na stan cery oraz wydzielanie sebum - skóra nie błyszczy się, a pory są lepiej domknięte. Łagodzi także ewentualne stany zapalne, przy czym nie "zapycha porów" i "nie tłuści". Jest idealnym produktem do każdego rodzaju skóry, choć należy pamiętać, aby nałożyć na niego emolienty (odrobinę kremu lub oleju, serum).



Jak używać żelu aloesowego?

  1. Zawsze nakładamy żel na wilgotną skórę (hydrolat, woda termalna, mgiełka), a na niego delikatną warstwę emolientu (olej, krem, serum). Wtedy doskonale zatrzyma wilgoć w skórze zamiast ją stamtąd "pobierać" i odprowadzać na zewnątrz.
  2. Na skórę twarzy jako nawilżacz - do każdego typu skóry, choć z rozmów wiem, że najbardziej zadowolone są z niego posiadaczki skóry tłustej i mieszanej.
  3. Pod makijaż, także mineralny - cera będzie wyglądać bardziej promiennie, a podkład zabezpieczy odparowanie wody (nie trzeba nakładać już kremu).
  4. Na włosy jak dogłębny humektant - zatrzymuje wilgoć we włosie, ale zachowujemy tą samą zasadę - na niego emolient (maska, masło shea, olej kokosowy, dobra odżywka).
  5. Na ciało jako wzmacniacz nawilżenia, gdy nam go brakuje, pod masło lub balsam.
  6. Na ciało  i twarz po depilacji, aby złagodzić podrażnienia i ukoić ból.
  7. Po opalaniu, gdzie złagodzi poparzenia słoneczne, ochłodzi skórę i przyniesie ulgę.
  8. Na ukąszenia owadów - ochłodzi te miejsca i złagodzi swędzenie oraz pieczenie.
  9. Pod oczy, gdzie nawilży i być może zmniejszy cienie oraz opuchliznę, lekko napnie skórę - oczywiście warto na niego nałożyć odrobinę kremu lub oleju.
  10. Jako krem do rąk i do stóp, ale zawsze pod krem - zwiększy działanie kremu, skóra będzie gładsza i lepiej nawilżona.
  11. Na oparzenia, ale tylko te bardzo płytkie, wspomoże gojenie się i uśmierzy podrażnienie.
  12. Na rozstępy, używany regularnie zmniejsza ich widoczność i ujędrnia. 
  13. Do tłustej i trądzikowej cery, ponieważ działa przeciwzapalnie, a także zmniejsza namnażanie bakterii, wirusów i grzybów. 
  14. Na skórę głowy, gdzie zmniejsza łupież, swędzenie, wzmacnia cebulki i nawilża.
  15. Na paznokcie i skórki, gdzie nawilża, wzmacnia i uelastycznia płytkę.
  16. UWAGA! Wiele osób jest uczulona na aloes, co objawia się zaczerwienieniem, pieczeniem, swędzeniem i mocnym ściągnięciem skóry (objawy są bardzo indywidualne). W takim wypadku nie należy stosować kosmetyków z tym składnikiem. Można go trochę zastąpić kwasem hialuronowym lub filtratem ze śluzu ślimaka.


Używacie żelu aloesowego? Lubicie jego działanie czy może macie uczulenie na ten składnik?

Delia, Liftingujący roll-on pod oczy ze świetlikiem

Rano często wstaję nieprzytomna, przy czym nie ma najmniejszego znaczenia czy rano to godzina 6:00 czy 9:00. Myję twarz i zwykle wpatruję się chwilę w zombie w lustrze, po czym przypominam sobie, że mam taki fajny gadżet, który pomaga się obudzić. Mowa o roll-onie Delii, który dzięki metalowej, wiecznie zimnej kuleczce pobudza i sprawia, że spojrzenie wydaje się znośne. Znika lekkie opuchnięcie okolic oczu i jestem gotowa na kolejny dzień.



Delia, +3D Hyaluron Fusion, Liftingujący roll-on pod oczy

"Unikalny produkt stworzony dla kobiet oczekujących natychmiastowych efektów w pielęgnacji przeciwzmarszczkowej. Intensywnie nawilża do 24 h, wygładza drobne zmarszczki, redukuje oznaki zmęczenia, rozświetla spojrzenie."


Roll-on pod oczy Delii kosztuje 8-10 zł/15 ml. Produkt kupimy w kartoniku, który jest zafoliowany. Całość, mimo że bardzo tania, wygląda ładnie, połyskująco i wiele nam obiecuje.


Skład: Aqua (woda), Glycerin (gliceryna; pomaga substancjom aktywnym wniknąć głębiej, przyspiesza regenerację, wygładza, zmiękcza), Propylene Glycol/Aesculus Hippocastanum Extract (wyciąg z kasztanowca zwyczajnego; poprawia mikrokrążenie i zmniejsza obrzęki, uszczelnia naczynia krwionośne), Propylene Glycol/Euphrasia Officinalis Extract (wyciąg ze świetlika lekarskiego; rozświetla skórę wokół oczu, zmniejsza obrzęki i opuchliznę, działa antybakteryjnie, kojąco), Hydrolyzed Caesalpinia Spinosa Gum (modyfikowana guma z drzewa tara; stabilizator emulsji, emulgator, nawilża), Caesalpinia Spinosa Gum (stabilizator emulsji), Phenoxyethanol/Ethylhexylglycerin (konserwanty, zaliczane do delikatnych), Hydroxyethylcellulose (zagęstnik), Globularia Cordifolia Callus Culture Extract (komórki macierzyste; pobudzają naturalne procesy regeneracji skóry), Xanthan Gum (zagęstnik), Allantoin (łagodzi podrażnienia, nawilża, koi), Biosaccharide Gum-1 (polisacharyd; nawilża, regeneruje, łagodzi), Sodium Hyaluronate (kwas hialuronowy intensywnie nawilża skórę i wypełnia drobne zmarszczki mimiczne).


Opakowanie roll-onu jest bardzo wygodne podczas stosowania. Zakrętka skrywa metalową kuleczkę, która jest zawsze zimna, nawet jeśli nie trzymamy produktu w lodówce. Pojemnik jest poręczny i jedyną wadą jest to, że nie stoi stabilnie, łatwo się przewraca na półce.


Płyn jest przezroczysty, dość lejący i bezzapachowy. Bardzo szybko się wchłania w skórę, dzięki czemu nadaje się pod makijaż. Używam go zarówno rano jak i wieczorem, choć zdarza mi się o nim zapominać. Rano używam go solo, natomiast wieczorem po krótkiej chwili aplikuję na niego treściwszy krem. Roll-on traktuję trochę jak pierwszy krok w dwuetapowej pielęgnacji okolic pod oczami, zwłaszcza że jego skład pomoże innym składnikom aktywnym wniknąć głębiej w naskórek.



Uwielbiam ten moment, kiedy rano lekko masuję skórę pod oczami zimną kuleczką z płynem. Roll-on nigdy się nie zaciął, wydobywa idealną ilość produktu, nie za mało i nie za dużo. Dzięki niemu bardzo szybko znikają niewielkie, ponocne opuchnięcia. Delikatnie wpływa też na zasinienia, ale nie jest to spektakularny efekt. Płyn błyskawicznie się wchłania łągodnie napinając skórę, choć oczywiście zmarszczek nie zmniejsza. Dodatkowo wygładza, leciutko ujędrnia i sprawia, że spojrzenie wydaje się świeższe. Skład pomaga też nawilżać delikatne okolice oczu, a nie pozostawia tłustej warstwy, więc jeśli potrzebujecie tylko nawilżenia mocno polecam spróbować, zwłaszcza, że cena jest niska. Na efekt liftingu raczej nie liczcie. To fajny kosmetyk dodatkowy do pielęgnacji oczu, wzmacniający działanie innych produktów.


Jestem bardzo zadowolona z tego kosmetyku, choć nie oczekiwałam spektakularnych efektów. Delikatnie nawilża, przyjemnie chłodzi okolice oczu, co cenię szczególnie rankiem - budzi mnie to i zmniejsza opuchliznę. Subtelnie napina i wygładza skórę, choć zmarszczek nie usuwa.

Znacie roll-ony pod oczy? Używacie takich produkty?

Hada Labo, Pianka do mycia twarzy oraz Żel głęboko nawilżający

Nie ma chyba na świecie kosmetyków, które cieszą się lepszą opinią niż te japońskie. Zresztą Japonki znane są z idealnych, jasnych cer bez żadnej skazy czy najmniejszej niedoskonałości oraz z tego, że starzeją się wręcz niezauważalnie! Nic w tym dziwnego, w końcu w Japonii istnieje jeszcze większy kult piękna niż w Korei. Dzisiaj przedstawię Wam dwa wspaniałe kosmetyki wyprodukowane według oryginalnej japońskiej receptury, a dostępne bez problemu w Polsce dzięki marce Dax Cosmetics, należącej do Rohto Pharmaceuticals Group, japońskiej firmy kosmetyczno-farmaceutycznej z siedzibą w Osace w Japonii. Edit. Kosmetyki wykonane są według receptur, ale produkowane według europejskich i amerykańskich standardów, wobec tego różnią się od japońskich oryginałów. 


Hada Labo Tokyo, Japoński krem-pianka oczyszczająca do mycia twarzy

Według producenta: "Podstawowy kosmetyk rozpoczynający rytuał pielęgnacji skóry twarzy. Krem o puszystej konsystencji w kontakcie z wodą zmienia się w kremową piankę, która doskonale oczyszcza skórę z wszelkich zanieczyszczeń. Pozostawia skórę idealnie czystą, znakomicie nawilżoną i jedwabiście wygładzoną. Zawiera kwas hialuronowy."


Kosmetyk kupimy w kartoniku, który wizualnie prezentuję się świetnie. Od razu kojarzy się z Krajem Kwitnącej Wiśni. Z tyłu znajduje się naklejka w języku polskim, z której dowiemy się trochę o kosmetyku, jego sposobie użycia oraz składzie. Pianka kosztuje ok. 60zł/100g. Obecnie na stronie marki jest w promocji za 35zł! :)


Skład: Sodium Cocoyl Glycinate (substancja powierzchniowo czynna otrzymywana z oleju kokosowego, bardzo łagodna, daje uczucie jedwabistej skóry i jej nie wysusza, pozwala otrzymać gęstą pianę także w twardej wodzie); Glycerin (pomaga utrzymać wodę w naskórku); Cocamidopropyl Betaine (kolejna substancja powierzchniowo czynna wytwarzana z oleju kokosowego, tworzy gęstą, stabilną pianę, działa także bakteriobójczo i antyseptycznie); Butylene Glycol (zmiękcza i wygładza skórę, ułatwia penetrację innych substancji wgłąb naskórka); Potassium Cocoyl Glycinate; Hydroxypropyl Starch Phosphate, Decyl Glucoside; PEG-400, Aqua, Sodium Lauroyl Aspartate; PEG-32; Polyquaternium-52; Sodium Stearoyl Glutamate; Glyceryl Srearate SE, Hydroxypropyltrimonium Hyaluronate, Sodium Acetylated Hyaluronate; Hydroxypropyl Methylcellulose; Lauric Acid; Polyquaternium-7; Stearic Acid; Disodium EDTA; BHT; Citric Acid; Titanium Dioxide; Phenoxyethanol; Methylisothiazolinone; Mica (odpowiedzialna za perłowy połysk). 
Skład nie do końca mi się podoba jeśli chodzi o użyte konserwanty, na szczęście jest ich bardzo mało. Pianka zawiera także doskonale nawilżający kwas hialuronowy. Nie znajdziemy tu natomiast składników sztucznej kompozycji zapachowej.


W kartoniku znajduje się tubka z miękkiego plastiku z korkiem na klik. Opakowanie jest bez zarzutu, nie zacina się i nawet mając mokre dłonie bez problemu mogę je otworzyć. Poza tym tubka stabilnie stoi na korku, a szata graficzna nadal mnie zachwyca :)



Pianka jest biała i posiada perłowy połysk. Po wyciśnięciu z tubki wygląda jak krem, dopiero po kontakcie z wodą zaczyna się pienić. Kosmetyk bardzo delikatnie pachnie, lekko słodkawo i pudrowo. Zapach na pewno nie przeszkadza mi w codziennym stosowaniu i fajnie się kojarzy z "azjatykami". Możliwe nawet, że dla niektórych z Was pianka będzie bezzapachowa :)



Sposób użycia: Zwilżyć twarz i dłonie letnią wodą. Porcję preparatu wielkości ziarnka grochu rozetrzeć do uzyskania pianki. Delikatnie, kolistymi ruchami wmasować w skórę. Dokładnie spłukać. Stosować dwa razy dziennie lub tak często, jak potrzeba.
Pianki używam tylko wieczorem jako jeden z etapów demakijażu, zazwyczaj po oleju, który rozpuszcza makijaż. Wystarczy centymetr pianki wycisnąć na wilgotną dłoń i potrzeć, by uzyskać dość gęstą, kremową piankę. Następnie masuję skórę twarzy włącznie z oczami i dokładnie spłukuję. Porcja, którą widzicie na zdjęciach wystarczyłaby na jakieś cztery użycia, bo jest niesamowicie wydajna! Pianka bardzo dobrze oczyszcza skórę z resztek makijażu i zanieczyszczeń. Nie powiedziałabym, że nawilża, ale na pewno nie ściąga skóry i nie wysusza jej. Jest łagodna, zwłaszcza w porównaniu z dostępnymi w drogeriach żelami do mycia twarzy i nie podrażnia nawet oczu. Zdecydowanie się lubimy.


Hada Labo Tokyo, Japoński głęboko nawilżający żel z super kwasem hialuronowym

Według producenta: "Lekki żel, który w przeciągu kilku sekund wnika w skórę. Zawiera składniki dogłębnie nawilżające, aby zapobiec przedwczesnym oznakom starzenia. Pozostawia skórę odświeżoną i wygładzoną. Super kwas hialuronowy to opatentowana kombinacja 3 rodzajów kwasów hialuronowego, który głęboko nawilża i doskonale wypełnia skórę, zapewniając jej wielopoziomowe nawodnienie i przywracając młody wygląd."


Kosztuje ok. 75zł/50ml. Obecnie jest w promocji za 45zł! Opakowanie jest bardzo podobne do pianki, jedynie odrobinę mniejsze. 


Skład: zaraz po wodzie znajdziemy Butylene Glycol (zmiękcza i wygładza skórę, ułatwia penetrację innych substancji wgłąb naskórka) oraz Glycerin (pomaga utrzymać wodę w naskórku). Dość wysoko mamy chronioną patentem kombinację 3 rodzajów kwasu hialuronowego, który występuje naturalnie w skórze, a którego ilość wraz z wiekiem maleje. Producent zapewnia wielopoziomową siłę nawilżania skóry oraz jej ujędrnienie i wypełnienie od środka. Dalej mamy konserwanty i składniki tworzące odpowiednią konsystencję. Tutaj także nie znajdziemy sztucznych zapachów.


Opakowanie żelu to wygodna butelka z twardego plastiku, która stabilnie stoi w łazience i całkiem elegancko wygląda. Wyposażona jest w moją ulubioną pompkę, która się nie zacina i płynnie działa. Nie ma potrzeby używania dużo siły, aby wydobyć produkt, łatwo też można wycisnąć dokładnie tyle, ile potrzebujemy. Sam żel jest przezroczysty i teoretycznie bezzapachowy, choć mój nos wyczuwa delikatną nutę kojarzącą mi się z czystością i szpitalem :) Konsystencja jest bardzo lejąca, początkowo trochę mi to przeszkadzało, ale szybko opanowałam aplikację. Wystarczy nakładać go w mniejszych ilościach, po kolei na każdą część twarzy, wtedy problem znika. Na pewno każda z Was znajdzie własny patent.


Sposób użycia: Porcję preparatu wielkości ziarnka grochu rozgrzać w dłoniach, a następnie delikatnie wklepać w oczyszczoną skórę twarzy i szyi aż do całkowitego wchłonięcia. Polecany pod krem lub zamiast kremu. Używać tak często, jak potrzeba, również w ciągu dnia na makijaż.


Żel doskonale się wchłania, potrzebuje na to dosłownie 5 minut. Najbardziej lubię nakładać go na skórę uprzednio zwilżoną hydrolatem (obecnie mam lawendowy). Niewielką ilość rozgrzewam lekko w palcach i staram się delikatnie wklepać w cerę oraz szyję. Czasem jeszcze na mokry żel nakładam serum, najczęściej lżejszy krem. W ten sposób żel dodatkowo pomaga składnikom aktywnym głębiej wniknąć w naskórek. Skóra po nim zazwyczaj się nie lepi, jedynie gdy nałożę go zbyt wiele w jednym miejscu odczuwam słabe klejenie się. Nie nakładam go na sucho ponieważ odczuwam wtedy lekkie, ale dość nieprzyjemne ściągnięcie skóry (podobne odczuwam po kwasie hialuronowym solo, więc w żelu musi być go naprawdę dużo!). Nałożony na skórę zwilżoną tonikiem czy hydrolatem spisuje się idealnie. Świetnie nawilża, nie zostawia tłustej warstwy, jest wielofunkcyjny, ponieważ idealnie spisuje się zarówno na dzień jak i na noc. To jeden z tych kosmetyków wielofunkcyjnych, które działają zarówno same, jak i w duecie, kiedy wzmacniają działanie innych produktów np. kremów. Żel można także nakładać pod maseczki, makijaż (nic się nie waży!) oraz wykorzystać do domowych receptur. Stosowany sukcesywnie, codziennie przez ponad dwa miesiące, czasem raz, a czasem dwa razy dziennie poprawił nawilżenie cery, zmniejszył skłonność skóry do błyszczenia oraz ładnie ujędrnił i jakby wypełnił policzki. Z minusów wspomnę, że niestety nie jestem w stanie stwierdzić ile żelu jeszcze zostało. Nijak nie da się tego podejrzeć, więc któregoś dnia czeka mnie niemiła niespodzianka. Niemiła tym bardziej, że żel na stałe wpisał się w moją pielęgnację i będę musiała kupić kolejny!


Warto wspomnieć, że oba opakowania były zabezpieczone naklejką zarówno od góry, jak i od dołu. Bardzo lubię takie rozwiązanie, ponieważ łatwo mogę stwierdzić czy używam kosmetyków jako pierwsza. Jest to tym bardziej istotne, że na zużycie zarówno pianki jak i żelu mamy 9 m-cy.


Podsumowując jest to bardzo przyjemne spotkanie między dwiema kulturami. Cała filozofia wieloetapowej pielęgnacji doskonale się u mnie sprawdza i widzę niesamowite rezultaty. Zarówno delikatna pianka dobrze oczyszczająca cerę, jak i głęboko nawilżający żel z kwasem hialuronowym będą kosmetykami, do których z pewnością powrócę. Oba są wydajne i niesamowicie wręcz skuteczne.

Znacie jakieś japońskie kosmetyki? Którym jeszcze powinnam przyjrzeć się bliżej?
Moje zdjęcie
CosmetiCosmos
Witaj na CosmetiCosmos.pl! Mam na imię Aneta i od kilku lat interesuję się kosmetykami i ich składami, szczególnie naturalnymi. Szukam prawdziwych perełek, lubię polskie manufaktury, kręcę też własne kremy. Interesują mnie także eko środki czystości. Mam nadzieję, że znajdziesz tu coś ciekawego dla siebie (polecam wyszukiwarkę). Kontakt ze mną: cosmeticosmos@gmail.com

Jestem tutaj